Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy!

 

Tym, co mocno wpływa na naszą branżę, są czynniki ekonomiczne. Polskie budownictwo wytwarza prawie 20% PKB, a co za tym idzie, jest bardzo zależne od sytuacji gospodarczej w państwie. Obecnie czekamy na propozycje nowego rządu dla naszego sektora, ale pewne problemy i pytania, które zadaje sobie branża, są stałe od lat, i to nie tylko na krajowym podwórku. Kolejny rok obserwujemy bańkę na rynku nieruchomości. Kiedy ona pęknie? Kiedy mieszkania, domy, lokale stanieją? Czy ceny mogą być jeszcze wyższe? O tym eksperci rozmawiają podczas tematycznych debat, a Polacy w rozmowach towarzyskich, bo ceny nieruchomości od dawna rozpalają emocje w naszym kraju.

 

Co będzie w tym roku? Scenariusze są różne. Polecam jednak spojrzeć na rynek sąsiedzki. W Niemczech mamy do czynienia z sytuacją, którą berlińscy dziennikarze okrzyknęli katastrofą mieszkaniową. Według nich pompowana przez wiele lat bańka na rynku nieruchomości pękła, przez co ceny lokali spadają już kolejny kwartał, i to w niepokojącym tempie. W III kwartale 2023 r. spadek przekroczył 10% r/r. Według analityków śledzących sytuację za naszą zachodnią granicą bańka była napędzana przez długo utrzymywane zerowe stopy procentowe. Obecna sytuacja, czyli obniżki na rynku nieruchomości, może wynikać z szybkiej podwyżki stóp procentowych nałożonej przez Europejski Bank Centralny w związku z inflacją. To wpłynęło na niemiecką branżę, która szybko odczuła skutki tych działań: odnotowano spadki zatrudnienia w sektorze budownictwa i bankructwa firm.

 

Zdaniem ekspertów niemiecka bańka była jedną z większych w Europie, a obecne spadki są największe od ponad dwóch dekad, odkąd berlińscy analitycy monitorują rynek. Niektóre dane wskazują, że realny spadek w ciągu roku przekroczył nawet 15%. A jak będzie w Polsce? W mojej ocenie wszystko wskazuje na to, że ceny nad Wisłą dalej będą rosnąć. Coraz droższy metr kwadratowy będzie efektem wielu czynników nakręcających dalej naszą bańkę mieszkaniową. Mamy do czynienia z mniejszą liczbą lokali oddawanych przez deweloperów. Według szacunków w tym roku udostępnią oni najmniej mieszkań od 6 lat. Będą to obiekty, których budowy ruszyły w 2022 r., a w tamtym okresie zgłoszono realizację 200 000 mieszkań. To prawie jedna trzecia mniej niż w roku poprzednim, który był rekordowo dobry pod tym względem. Z jednej strony będziemy mieć mniejszą ofertę mieszkań, z drugiej – rosnące zainteresowanie Polaków kupnem własnych czterech kątów. Jednak ostatecznie moim zdaniem ceny będzie kształtować dostępność kredytów hipotecznych, kontynuacja programów wspierających ich otrzymanie (m.in. zakończony program Bezpieczny Kredyt 2%, zapowiadany Kredyt 0%), poziom stóp procentowych, a także wysokość inflacji.

 

Jak to wpłynie na budownictwo? W dalszym ciągu tym, co osłabia nastroje w naszym sektorze, są rosnące ceny materiałów budowlanych i wysokie koszty zatrudnienia, jakie ponoszą firmy. Do tego dodać należy podwyżki energii i brak realnej waloryzacji kontraktów, aby uzyskać obraz niepokoju w branży. Mamy nadzieję na uruchomienie środków unijnych z KPO, a co za tym idzie na zwiększenie liczby inwestycji prowadzonych na terenie całego kraju. Kluczowe jednak może być ustabilizowanie polskiej gospodarki, od której budownictwo jest tak bardzo zależne. Im spokojniejszy jest jej rytm, tym lepiej radzi sobie nasza branża.

 

Mariusz Dobrzeniecki
prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa

 

Fot. Tomasz Wróblewski
Tekst opublikowany w magazynie „Inżynier Budownictwa” nr 2/2024