Koleżanki i Koledzy!

 

Bardzo duże emocje budzi w nas wszystkich kolejna zmiana przepisów Prawa budowlanego. Modyfikacje, które mają być dokonane, zrewolucjonizują naszą pracę i sprawią, że wiele jej aspektów bezpowrotnie zmieni swój charakter. Pewnych przemian nie jesteśmy w stanie zatrzymać, bo pędzący do przodu świat będzie zmuszał nas do dostosowania się do jego zasad funkcjonowania – mam tu na myśli przede wszystkim galopującą cyfryzację. Jest to element postępu technologicznego.

 

W innych kwestiach o kształcie kierunków i dynamice zmian prawnych decydują zupełnie inne czynniki. Niestety, dość często jest to przekonanie o słuszności swoich działań bez dogłębnego zapoznania się z tematem. Sytuacja, w której pojawia się takie emocjonalne podejście do tworzenia przepisów, jest trudna w przypadku prowadzenia negocjacji. Nie ma wtedy zbyt wiele przestrzeni do dialogu. Z doświadczenia wiem, że najczęściej dzieje się tak, gdy na czele danej inicjatywy stoi osoba mająca niewielkie doświadczenie i kompetencje w danym obszarze. Wtedy trudno jest o partnerską rozmowę, bo „misyjność” tego przedstawiciela w tym procesie, niestety, wyklucza dialog.

 

Zupełnie innym partnerem do negocjacji na temat potencjalnych zmian w prawie jest osoba, która w danym resorcie za wszelką cenę pragnie zaspokoić potrzeby tylko jednej grupy interesariuszy i na tym skupione są jej działania. Zazwyczaj, czego pewnie wielu z nas doświadczyło w różnych sytuacjach, oznacza to znaczne ograniczenia dla pozostałych stron, a co gorsza, bardzo często wywołuje konflikt, który może trwać latami. Wtedy przy każdej zmianie jednostki na szczycie następuje próba tak zwanego przeciągania liny na korzyść tych pokrzywdzonych, pominiętych.

 

Po raz kolejny powtórzę to, co w moim przekonaniu jest najważniejsze: przepisy prawa mają służyć przede wszystkim obywatelowi. To nie podlega negocjacjom. W naszym przypadku – inżynierów budownictwa – mają dawać pewność w obszarach naszej pracy, bezpieczeństwa i nie ograniczać naszych umiejętności, których nabywaliśmy przez wiele lat wytężonej nauki oraz wieloaspektowej praktyki. Co więcej, nie uważam też, że powinniśmy rywalizować z innymi zawodami lub próbować przeciągać tę linę na naszą stronę. Podstawą sprawiedliwego państwa jest wypracowanie przepisów prawa, które nie będą faworyzowały żadnej ze stron i które zabezpieczą interesy oraz możliwość profesjonalnego wypełniania obowiązków każdej z grup zawodowych – tak by każdy mógł wypełnić swoją misję, mając jasno określone i korzystne ramy prawne.

 

Czy podobne zdanie ma polska klasa polityczna? Hasło „sprawdzam” zostanie przez nas wypowiedziane już wkrótce, bo o tym będziemy mogli przekonać się w najbliższych, gorących politycznie miesiącach, kiedy będą procedowane liczne przepisy dotyczące branży budowlanej. Do każdej zmiany ustawy wnieśliśmy swoje uwagi oraz zaproponowaliśmy rozsądne poprawki. Część z nich została przyjęta z dużym zrozumieniem, natomiast niektóre, jak na przykład dotyczące budowy silosów zbożowych, zostały zupełnie zignorowane. I to pomimo tego, że jasno i wyraźnie wskazywaliśmy, że ta poprawka niesie za sobą realne zagrożenia związane z bezpieczeństwem tych konstrukcji.

 

Członkowie izby przeprowadzili wiele spotkań z politykami, urzędnikami i ekspertami, przekonując ich do racjonalnego podejścia do proponowanego prawa. Warto w tym miejscu podkreślić, że pracujemy z przedstawicielami wszystkich opcji politycznych. Polska Izba Inżynierów Budownictwa ma reprezentować interesy swoich członków, dlatego bez względu na sympatie i antypatie poszczególnych działaczy budujemy dialog, który ma przynieść długofalowe rezultaty nie tylko w tej kadencji, ale i w kolejnych. I na taki efekt liczę.

 

Mariusz Dobrzeniecki
prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa

 

 

Fot. Tomasz Wróblewski
Tekst opublikowany w czasopiśmie „Inżynier Budownictwa” nr 6/2023